Historia pewnej budowy, czyli dom wariatów
W 1979 roku Bogdan Antkowiak, murarz ze wsi Wierzyn, zadziwił sąsiadów i zaskoczył lokalne władze. Postanowił zbudować dom opieki dla starych, samotnych rolników. Budowa trwała długo. Nie obyło się bez przeszkód. Sprawą zainteresowano nawet prokuratora i inspektorów NIK. Po dwudziestu latach Tadeusz Litowczenko, który w przeszłości kręcił o Antkowiaku repotaże, wraca do Wierzyna i Mościszek, gdzie dom jednak stanął.
Na jego bramie wisi tablica z napisem Dom Pomocy Społecznej. Są w nim pensjonariusze. Ale Bogdan Antkowiak czuje się oszukany i skrzywdzony. Antkowiak chciał w budowę włożyć półtora miliona zł. Gwarantował pracę swoją i swojej niewielkiej firmy. Budował z materiałów zdobytych w GS i uzyskanych z rozbiórki. We wsi mało kto rozumiał jego intencje, ale lokalne władze podchwyciły inicjatywę i pół roku później postanowiły nadać jej rangę społeczno-polityczną. Powołano społeczny komitet budowy domu dla emerytowanych rolników. Antkowiak miał we własnym zakresie wykonać część prac wartą półtora miliona. Dalej miał budować za środki wyłożone przez władze. Murarz wywiązał się ze swojego zobowiązania w grudniu 1980 roku. Potem już budował za pieniądze przekazane przez Urząd Wojewódzki w Lesznie. Po pewnym czasie do prokuratury wpłynęło doniesienie, że Antkowiak przez zawyżanie rachunków wyłudził od skarbu państwa nienależną kwotę 4 milionów 347 tysięcy zł. Na budowie zjawili się inspektorzy NIK. Nie potwierdzili zarzutów. Przeciwnie.
We wrześniu 1984 roku budowę wreszcie zakończono. W domu w Mościszkach nie zamieszkał jednak ani jeden emerytowany rolnik. Utworzono w nim szpital psychiatryczny. Bogdan Antkowiak poczuł się oszukany. Procesuje się z władzami. Za półtora miliona zł. mógł w 1979 roku postawić kilka domków. Chciał jednak zapewnić spokojną starość samotnym i schorowanym rolnikom. Wypełnił swoje zobowiązania, lecz - nie ze swojej winy - nie zrealizował planów. Do tego jego mała firma zbankrutowała. Myśli więc, by szukać sprawiedliwości w Strasburgu, skoro nie może jej znaleźć w polskich sądach. Tadeusz Litowczenko fragmenty swoich reportaży sprzed dwudziestu lat konfrontuje z teraźniejszością. Odnajduje bohaterów i świadków tamtych wydarzeń. Rozmawia z Bogdanem Antkowiakiem i jego sąsiadami, którzy nadal nie rozumieją intencji murarza. Jego argumentom towarzyszy śmiech pensjonariuszy domu w Mościszkach.